- Nic nie pamiętam. Ale jeśli było tak, jak opisuje to pan prokurator, to bardzo żałuję swojego czynu – mówił przed sądem Kewin K. oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku, w którym zginęły trzy osoby, a trzy kolejne odniosły obrażenia
Chodzi o tragiczne zdarzenia z sierpnia ubiegłego roku. Według śledczych 19-letni Kewin K. kierując mercedesem, nie dostosował prędkości i techniki jazdy do warunków panujących na drodze, na skutek czego najechał na tył poprzedzającej go mazdy. Mazda z kolei uderzyła w ogrodzenia i bramy dwóch posesji. Troje pasażerów tego auta poniosło śmierć, a kierujący został ciężko ranny. W wypadku zginęli 39-letnia Polka i 37-letni Włoch, którzy przylecieli na wakacje i jechali właśnie z lotniska. Wyjechali po nich członkowie rodziny – 74-letnia kobieta i jej 39-letni syn, który kierował mazdą. Tylko on przeżył wypadek, w stanie ciężkim zabrano go do szpitala.
Biegli ustalili, że Kewin K. tuż przed uderzeniem w mazdę jechał z prędkością nie mniejszą niż 170 km na godzinę, mercedes już przed wypadkiem był niesprawny technicznie. Kewinowi K. nic się nie stało, młodzi pasażerowie, którzy jechali z nim w mercedesie odnieśli niewielkie obrażenia. Jak wynika z ustaleń prokuratury, Kewin K. po wypadku uciekł z miejsca zdarzenia, w prokuraturze pojawił się dopiero po kilku dniach. Okazało się też, że w chwili wypadku nie miał uprawnień do kierowania samochodem, bo już wcześniej, za popełnione wykroczenia drogowe zatrzymano mu prawo jazdy.
„Jeżeli to ja kierowałem…”
– Nic nie pamiętam z tamtego zdarzenia. Przed wypadkiem pojechałem po znajomych, oni byli pod wpływem alkoholu, chciałem ich odwieźć. Obudziłem się w jakiejś stodole, zatrzymałem na drodze samochód, ktoś podwiózł mnie do domu i tego samego dnia zgłosiłem się do prokuratury – zeznawał Kewin K. Twierdził, że tamtego dnia był trzeźwy, bo „nigdy nie prowadzi samochodu po alkoholu”, ale po znajomych pojechał, mimo zatrzymanego prawa jazdy, bo nie miałby ich kto odwieźć. – Jeżeli to ja kierowałem, to bardzo żałuję, nie miałem zamiaru nikogo skrzywdzić – podkreślał. Przekonywał, że nie tylko on jeździł mercedesem, zdarzało się często, że za kierownicą jego auta siadali koledzy. Wskazał tu m.in. obu mężczyzn, którzy w dniu wypadku jechali z nim w mercedesie.
– Byliśmy bliskimi kolegami, teraz już nie jesteśmy. Nie mam z nimi kontaktu. Odwrócili się ode mnie, nawet głupiego listu nie napisali odkąd jestem w areszcie. Nie mam żalu. Zachowali się tak, jak się zachowali – mówił Kewin K.
„Obrońcy mnie chcą wrobić”
Jednym z pasażerów mercedesa był 23-letni Michał Ch. W wyniku wypadku miał zwichnięte biodro i otarty policzek. Nie ukrywał, że tamtego dnia był w stanie upojenia alkoholowego. Twierdził, że wsiadł do mercedesa, którym kierował Kewin K., po czym usnął na tylnym siedzeniu. Odzyskał świadomość, gdy auto zatrzymało się na stacji paliw, gdzie Kewin K. miał kupować alkohol i ponownie, już po wypadku, gdy strażacy wycinali go z rozbitego auta.
– Pamiętam, że mieliśmy odwieźć Karolinę O. do domu, ona usiadła z przodu obok kierowcy. Ja i Błażej Sz. usiedliśmy na tylnych fotelach. Samego momentu wypadku nie pamiętam – zeznawał Michał Ch. Pamiętał natomiast, że strażacy prowadzący akcję ratunkową krzyczeli, że są ofiary śmiertelne i że kierowca mercedesa uciekł.
– I jestem pewien, że w chwili wypadku kierował Kewin. Przed wypadkiem często się spotykaliśmy, ale nigdy nie prowadziłem jego samochodu. Teraz już się nie kolegujemy, kontakty się popsuły i urwały. Z tego co wiem, to obrońcy Kewina chcą mnie wrobić, że to niby ja kierowałem mercedesem tamtego dnia – mówił przed sądem Michał Ch. Mężczyzna też ma zatrzymane prawo jazdy. Pierwszy raz je stracił za jazdę pod wpływem środków odurzających, drugi, już po wypadku, za jazdę pod wpływem alkoholu.
O tym, że za kierownicą mercedesa w chwili wypadku siedział Kewin K. mówiła też dwójka pozostałych pasażerów: Błażej Sz. i Karolina O.
Kolejna rozprawa 7 września.